Michał Nalepa od środy walczył z urazem dużego palca u prawej stopy. Wydawało się, że nie da rady zdążyć na mecz, ale ostatecznie zagrał na środkach przeciwbólowych. Zapraszamy do zapoznania się z pomeczową wypowiedzią bohatera Arki Gdynia.
Miałem kontuzję dużego palca u prawej nogi. Dlatego bramkę musiałem strzelić lewą (śmiech). Stoczyłem walkę z czasem, ale w końcu udało mi się zagrać. Wyszedłem na rozgrzewkę przed meczem na znieczuleniu i okazało się, że mogę zagrać.
Decyzję o tym, że zacznę na ławce rezerwowych podjęliśmy wspólnie z trenerem. Nie byłem w szatni w przerwie, ale podobno padły tam naprawdę mocne słowa. Nie oszukujmy się, do przerwy wyglądało to naprawdę marnie. Po przerwie wyglądaliśmy już znacznie lepiej, włożyliśmy maksimum zaangażowania w odrobienie straty i się udało.
Śmiałem się sam z siebie w szatni, że mogłem dzis strzelić tyle co Robert Lewandowski. Niepotrzebnie starałem się lobować bramkarza, ale to jest sytuacja boiskowa i podjąłem decyzję o wcince nad nim. Wiem, że powinienem zrobić to inaczej, ale już tak mam, że czasami lubię się za bardzo pobawić z piłką (śmiech). Liczy się to, że mamy 3 punkty, bo za dwa tygodnie nikt nie będzie pamiętać o tym, ile mieliśmy sytuacji w meczu z Sandecją.
Udało mi się dziś zagrać i myślę, że będę gotowy na wyjazd na kadrę. Nie odpuszczę tego wyjazdu, chciałbym się zadomowić w tej reprezentacji, jest tam świetna atmosfera, bardzo dobry trener i warto tam się pokazać.