Sinusoida

Arka zaczęła sezon ze zmiennym szczęściem. Remis z Wisłą Kraków, porażka z Jagiellonią, remis z Cracovią, remis z Górnikiem, zwycięstwo z Wisłą Płock i porażka z Koroną. Z jednej strony do szóstej kolejki trzy mecze bez porażki na wyjeździe, z drugiej brak wygranej aż do piątej serii gier. Na lidera drugiej linii kreowany jest Michał Janota i gra pomocnika, który przed sezonem dołączył do zespołu ze Stali Mielec, odzwierciedla wahania drużyny. Janota strzelił gola przeciwko Górnikowi, a mocniej błysnął w meczu z Wisłą Płock (asysta i kluczowe podanie), co skutkowało pierwszą i jak na razie jedyną wygraną. Błysk pomocnika skutkował czterema punktami. A w pozostałych meczach gra całej drużyny wyglądała bardzo przeciętnie i wpasował się w to także Janota. Do tej pory przy okazji występów pomocnika w ekstraklasie charakterystyczną rzeczą była jego nienaganna technika, ale też to, że potrafił przejść (złośliwi powiedzieliby „przeczłapać”) obok meczu. Jeżeli urodzony w Gubinie zawodnik chce w końcu na poważnie zaistnieć w ekstraklasie, przydałby się dłuższy okres równej gry. Ma z pewnością ku temu predyspozycje.

Brak alternatyw w ataku

Aleksandyr Kolew to nie typ zawodnika, który weźmie na siebie ciężar gry i sam wygra spotkanie. Kibice Arki frustrują się, widząc Bułgara częściej biegającego bliżej koła środkowego niż linii szesnastego metra. Ciężko jednak o inny obraz gry, gdy nie dostaje się dobrych piłek w pole karne lub precyzyjnych wrzutek, które rosły napastnik mógłby wykorzystać. W ostatnich dwóch meczach Zbigniew Smółka stawiał na dwóch nominalnych napastników (Kolew/Siemaszko, choć ten drugi często biegał blisko linii bocznej). Widać, że Arce brakuje jednak solidnej konkurencji w przedniej formacji. Rafał Siemaszko od początku sezonu jest w słabej formie. W meczu z Wisłą Płock przebiegł najwięcej w drużynie, zdobył bramkę, ale poza tym z jego gry Arka nie czerpie wielkich korzyści. Zbawieniem dla ofensywy nie będzie też raczej Maciej Jankowski, który zdobywa średnio 5 bramek na sezon (jednocześnie w ciągu ostatnich 5 sezonów tylko raz przekroczył tę liczbę). Po wejściu z ławki w meczu z Koroną w pierwszych trzech kontaktach zanotował trzy straty. Z kolei włączony do kadry pierwszej drużyny Jan Łoś, regularnie wybiega na boisko, ale w meczach Centralnej Ligi Juniorów. Działacze Arki szukają jeszcze skrzydłowego, słychać o zainteresowaniu środkowymi pomocnikami (Arka interesowała się Tomasem Podstawskim, który trafi do Pogoni Szczecin), tymczasem wzmocnienia wydaje się wymagać też atak.

Kim jesteśmy, dokąd biegamy?

W meczu z Koroną Arkowcy przebiegli ponad 118 kilometrów, co było najlepszym wynikiem w całej lidze w obecnym sezonie. Zupełnie nic jednak z tego nie wynikło. Arka, w przeciwieństwie do Korony, nie stworzyła sobie ani jednej stuprocentowej sytuacji, ba, w ogóle miała kłopoty z kreowaniem gry w ofensywie. Korona, mimo mniejszej liczby przebiegniętych kilometrów, pokazała, jak wybić rywala z uderzenia. W końcowej fazie meczu, gdy trzeba było gonić wynik i do odrobienia została już tylko jedna bramka, irytująco wiele piłek było zagrywanych przez piłkarzy Arki do tyłu. Zbigniew Smółka narzeka, że rywale żółto-niebieskich nie chcą grać w piłkę, ale koniec końców liczy się wynik i punkty, które pozwolą piąć się w ligowej tabeli. Do meczu z Wisłą Płock Arkowcy mieli olbrzymie problemy ze stwarzaniem sytuacji do zdobycia bramki, w pierwszych czterech kolejkach oddając łącznie ledwie osiem celnych strzałów (dane za ekstrastats.pl). Po piątej kolejce Arka była drużyną z najniższą średnią strzałów na mecz w całej lidze oraz najniższą średnią strzałów celnych, obok ostatniej w tabeli Pogoni. Dodatkowo, Arkowcy zwykle potrzebują dużo czasu żeby się rozkręcić, w pierwszych połowach prezentując się słabo. W trzech meczach do przerwy przegrywali 0:1, w pozostałych trzech bezbramkowo remisowali. Do szóstej kolejki obok Arki jeszcze tylko Wisła Płock nie zdobyła ani jednej bramki w pierwszej połowie, ale zmieniło się to dziś, po tym jak płocczanie strzelili dwa gole przy Łazienkowskiej w pierwszych czterdziestu pięciu minutach.

Bezbarwni nowi

Po sześciu ligowych meczach można wysnuć pierwsze wnioski na temat letnich transferów. O Janocie i Kolewie pisaliśmy wyżej. Nie zachwycają na razie dwaj zawodnicy, którzy mają mieć wpływ na funkcjonowanie drugiej linii. Goran Cvijanović wyróżnił się na razie jedynie asystą przy golu Kolewa w meczu z Wisłą Płock. Poza tym jednym momentem nie pokazał póki co żadnego z atutów, które wyróżniały go w poprzednim sezonie, gdy jeszcze grał w Koronie. Szczyt osiągnął w meczu ze swoim byłym zespołem. W trakcie 56 minut pobytu na boisku wdał się w jedynie dwa (dwa!) pojedynki, oba przegrywając. Dla porównania jego koledzy z pomocy i ataku zanotowali następujące liczby pojedynków: Sołdecki – 7, Janota – 14, Aankour – 14, Kolew – 16, Siemaszko – 22. Tego typu występy na alibi powinny być odpowiednio nagradzane, najlepiej miejscem na ławce rezerwowych. Aankour z kolei stara się być pod grą, jest aktywny, ale niewiele z tego wynika. W meczu z Cracovią oddał strzał, po którym piłka trafiła w słupek, ale poza tą sytuacją, najlepiej jego grę określiłby przymiotnik „bezproduktywny”. Co z pozostałymi nabytkami? Luka Marić to zawodnik, który określany był przez Zbigniewa Smółkę jako lider defensywy. Środkowy obrońca ma pewne miejsce w wyjściowym składzie i nie popełnił póki co katastrofalnych błędów, ale też blok defensywny Arki wcale nie wygląda jak monolit. Sześć goli straconych w sześciu meczach to na pewno nie tragiczny wynik, ale też większość bramek, może poza pierwszym golem Świderskiego z Jagiellonii, obciąża obrońców i Pavelsa Steinborsa. Z dwóch czystych kont zanotowanych w tym sezonie, te z Wisłą Kraków osiągnięto dzięki Steinborsowi i niefrasobliwości piłkarzy rywala. Karol Danielak po swoich epizodach w dwóch ligowych spotkaniach obecnie nie łapie się nawet do kadry meczowej. Podobnie Christian Maghoma, który w ostatnim meczu rezerw Arki otrzymał czerwoną kartkę. Robert Sulewski zanotował pierwsze wejście w meczu z Górnikiem, ale poza tym trzymany jest na ławce (czyżby szykowany na mecz przeciwko swojej byłej drużynie w najbliższą sobotę?).

Co na to trener?

Zbigniew Smółka chwalił swój zespół za mecze z Jagiellonią i Cracovią, co spotkało się z dość drwiącymi komentarzami, co generalnie nie dziwi, zważywszy na wynik meczu z wicemistrzem Polski i grę z podopiecznymi Michała Probierza. Te wypowiedzi można jednak w pewnym stopniu zrozumieć. Smółka przychodził do Gdyni z jasnym przekazem dotyczącym gry, którą chciał oglądać w wykonaniu swojej drużyny. W meczu z Jagiellonią te założenia (gra po ziemi, dłuższe utrzymywanie się przy piłce), krótko bo krótko, ale jednak, można było zaobserwować. W meczu z Cracovią, mimo niskiego ogólnego poziomu piłkarskiego, Arka stworzyła sobie bardzo dobre sytuacje do zdobycia bramki.

Natomiast wypowiedzi po meczu z Koroną już trudniej obronić, może poza tą o chęci wyłączenia telewizora w przypadku oglądania tego spotkania przed szklanym ekranem. Smółka narzekał, że inne drużyny przeciwko Arce nie chcą grać w piłkę, co jest stwierdzeniem co najmniej dziwnym. Można byłoby sądzić, że szkoleniowiec chce zdjąć presję z zawodników, skupić uwagę na innych aspektach, gdyby nie to, że po chwili już indywidualnie negatywnie ocenił występy poszczególnych zawodników. Chyba potrzeba jeszcze jednak trochę czasu by ocenić, czy te wypowiedzi trenera będą stałym elementem obecności szkoleniowca w Gdyni i czy jest w nich drugie dno.

Czas! Czas!

Za nami sześć spotkań, a bilans 1-3-2 nie sprawia, że należy bić na alarm, czy myśleć o zwalnianiu trenera. Wśród kibiców trwa dyskusja między zwolennikami Leszka Ojrzyńskiego i tymi, którzy apelują o cierpliwość w stosunku do nowego trenera. Ci pierwsi potwierdzają tezę, że pamięć kibica jest jednak krótka. Czy aktualne wyniki są gorsze niż za kadencji poprzedniego szkoleniowca? W okresie od 17 marca do 19 maja bieżącego roku Arka rozegrała 13 meczów w lidze i Pucharze Polski. Wygrała trzy z nich, przegrała dziesięć. Jeżeli ktoś spodziewał się, że po zmianie trenera, wymianie dużej liczby zawodników i próbie transformacji stylu gry od razu przyjdą oszałamiające efekty, musi być bardzo naiwny. Być może Arka nie posiada zawodników z predyspozycjami do wdrożenia wizji Zbigniewa Smółki. Być może trener jest w błędzie, upierając się przy swoich pomysłach na grę Arki. O tym przekonamy się za jakiś czas. Najbliższa okazja do zdobycia kompletu punktów za tydzień w meczu z Zagłębiem Sosnowiec i to będzie ciekawy test, bo Arka stanie naprzeciw drużyny, która do tej pory prezentowała się dość słabo. Takie mecze trzeba po prostu wygrać.