Kiedy żółto-niebiescy odprawiali z kwitkiem Zagłębie Lubin w Pucharze Polski, ich ostatni kat – Chrobry Głogów – inkasował trzy punkty w starciu z Łódzkim Klubem Sportowym, dzięki czemu przeskoczył gdynian w tabeli. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza spadli na 10. miejsce, ale ich strata do strefy barażowej pozostała niezmienna – wynosi ona cztery punkty. Świeżo upieczeni ćwierćfinaliści krajowego pucharu nie dadzą już rady przezimować w czołowej szóstce, ale wciąż mogą zbliżyć się do niej na zasięg tylko jednego meczu i spędzić przerwę między rundami w nadziei na udaną wiosnę, w której celem wciąż będzie rywalizacja – już poprzez baraże – o Ekstraklasę. Jednak by do takiego scenariusza doszło, absolutnie niezbędne jest zgarnięcie pełnej puli w zderzeniu z jednym z ligowych outsiderów. W ostatnim spotkaniu w 2021 roku w niedzielę o 12:40 Arka podejmuje w Gdyni Stomil Olsztyn.
W stolicy Warmii od wielu lat nie może zapanować stabilność organizacyjno-finansowa, a co za tym idzie – również piłkarska. Również przed bieżącym sezonem głównym celem Stomilu było utrzymanie w I lidze, a nie jest to specjalnie wysoko postawiona poprzeczka. Tyle, że rzeczywistość jest brutalna i nawet z tym średnim poziomem olsztynianie mają problem. Jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić, że biało-niebiescy walczą o ligowy byt w sposób desperacki, ale na pewno nie jest to w ich przypadku droga, na którą przed piłkarzami Adriana Stawskiego rzucano by róże z prawej i tulipany z lewej. Po 19. kolejce zespół z ul. Piłsudskiego tkwi w strefie spadkowej, a z osiemnastu spotkań (jego rywalizacja z GKS-em Jastrzębie zaplanowana na poprzedni weekend została przełożona z powodu koronawirusa w szeregach przeciwnika) przegrał aż dwanaście! Do tego dochodzą bardzo przykre statystyki – czwarta najgorsza ofensywa i defensywa w stawce pierwszoligowców. I tak jest jednak lepiej niż na początku kampanii 2021/2022 – w pierwszych sześciu kolejkach Stomil zanotował bowiem sześć porażek. W ostatnim miesiącu doszło do pewnego symptomu optymizmu – listopad olsztynianie zainaugurowali zwycięstwami z Zagłębiem Sosnowiec i Puszczą Niepołomice, natomiast w kolejnym pojedynku nie udało się już wywalczyć choćby punktu na terenie Chrobrego Głogów. 42-letni Stawski ma papiery na dobrego szkoleniowca, ale póki co brakuje mu doświadczenia w sytuacji gry pod presją, a w takim położeniu niewątpliwie znajdują się zawodnicy z Warmii. Kluczową postacią biało-niebieskich jest zbierający bardzo dobre recenzje wypożyczony z Lecha Poznań 18-letni bramkarz Krzysztof Bąkowski. Ofensywnie usposobieni są boczni obrońcy w osobach Rafała Remisza i Jonatana Strausa (4 gole w tym sezonie), który akurat rozgrywa zupełnie przyzwoitą rundę. Podstawowym rozgrywającym drużyny Stawskiego teoretycznie jest Merveille Fundambu, ale piłkarza z Demokratycznej Republiki Konga często w roli asystenta wyręcza Wojciech Reiman, autor pięciu ostatnich podań. Na kogo jeszcze warto zwrócić uwagę? Z pewnością na szybkiego lewoskrzydłowego Łukasza Monetę, który w Olsztynie powoli odbudowuje formę, oraz na napastnika Patryka Mikitę – obaj ci gracze strzelili już w tym sezonie 5 goli. Skład gości niedzielnej rywalizacji nie powala na kolana, ale z pewnością dadzą oni z siebie wszystko, by wracać na Warmię z punktami. Warto podkreślić, że będzie to dla nich najbliższy wyjazd w roku (podobnie jak dla Arki była to sierpniowa delegacja do Olsztyna).
Nie ulega wątpliwości, że faworytem niedzielnych zmagań będzie Arka. Żółto-niebiescy jednym meczem znacznie poprawili nastroje panujące w Gdyni. Zwycięstwo z Zagłębiem Lubin w Pucharze Polski było o tyle istotne, że nastąpiło nareszcie w konsekwencji twardej walki, konsekwentnego gryzienia trawy, wielkiej ambicji gdynian. Mamy nadzieję, że ten sam charakter i obraz drużyny energetycznej zobaczymy na murawie w starciu ze Stomilem. Tym bardziej, że sytuacja kadrowa ekipy Tarasiewicza okazała się nie być tak fatalna, na jaką się zapowiadała – kontuzje Mateusza Stępnia i Sebastiana Milewskiego w Głogowie wyglądały bardzo źle, ale na szczęście finalnie zawodnikom nie wydarzyła się krzywda, która eliminowałaby ich z grania w piłkę w końcówce długiej jesieni. Również absencje kartkowe nie dotyczą Arkowców. W sierpniu przy ul. Piłsudskiego żółto-niebiescy wygrali 1:0 po meczu, który bardzo przypominał swoim przebiegiem spotkanie z Zagłębiem – Kacper Krzepisz obronił wówczas rzut karny egzekwowany przez Wojciecha Reimana, a Karol Czubak trafieniem z 90. minuty przesądził losy rywalizacji. Tym razem liczymy mimo wszystko na spokojniejszy scenariusz, w którym gdynianie od pierwszego do ostatniego gwizdka arbitra będą kontrolowali wydarzenia boiskowe. Pełna pula musi w niedzielę zostać nad morzem, jeśli w czasie przerwy zimowej kibicom mają towarzyszyć nadzieje na rywalizację o wyższe cele przez kolejne pół roku.
Wydłużona runda jesienna dobiega końca. Przez długą fazę mogła się ona sympatykom żółto-niebieskich bardzo dłużyć, ale nastał już grudzień i po ostatniej potyczce w 2021 roku, która nastąpi w niedzielę, będzie można odpocząć od piłkarskich emocji przez niemal trzy miesiące. Wytchnienie jest chyba wszystkim potrzebne dla uporządkowania głów i wypracowania przez piłkarzy schematów na rundę wiosenną, ale póki co, jest jeszcze robota do zrobienia. Przybądźmy w grudniu po południu na Stadion Miejski i głośnym dopingiem ponieśmy Arkowców do zwycięstwa. Wierzymy, że zawodnicy sprawią nam wszystkim mikołajkowy prezent i w dobrych nastrojach spędzimy przerwę zimową. Areczko, ten mecz musimy wygrać!