ARKA GDYNIA - LEGIA WARSZAWA

Pojedynki z Legią od zawsze cieszyły się wielkim zainteresowaniem, co miało przełożenie na frekwencję na gdyńskim stadionie. Niestety, w przypadku ostatniego meczu o sukcesie w tej dziedzinie mówić nie możemy i aż ciężko to zestawić z wynikami z poprzednich starć z CWKS-em pod względem liczby osób na obiekcie. W ubiegłym sezonie – także w marcu – na trybunach zasiadło blisko 12 tysięcy kibiców. Udział w sobotnim spotkaniu według oficjalnego komunikatu klubu wzięło zaledwie 7129 osób. W przeciwieństwie do konfrontacji z 2018 roku, tym razem kibice Legii nie stawili się w Gdyni. Legioniści mają to do siebie, że nad morze oficjalnie i w pełni „legalnie” mogli zasiąść w sektorze gości chyba tylko raz – 14 lat temu po naszym powrocie do Ekstraklasy. Późniejszym wizytom towarzyszyły różne okoliczności - między innymi konflikt z ITI, zakazy wyjazdowe, czy zamknięty sektor dla przyjezdnych – a co za tym idzie, w większości przypadków konieczność obecności gościnnie na naszych sektorach.

Wracając do spraw istotnych dla nas - wspomniana frekwencja bez wątpienia na minus. Do tego przeciętny doping w I połowie, z wyjątkiem samego początku. Dopiero po przerwie stał on na wysokim poziomie (na Górce pojawiło się również kilkanaście flag na kijach), do czego w dużej mierze przyczyniło się wsparcie kibiców zasiadających na Torach. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego w stronę piłkarzy został skierowany jasny komunikat – tylko zwycięstwo! – ale po godzinie gry stadion skandował już tylko „Arka grać…”. Wiara nie gasła. Jednak wsparcie trybun ostatecznie nie poniosło zawodników do zdobycia wyrównującej bramki i zaliczyliśmy piątą porażkę w tym roku, przedłużając serię spotkań bez wygranej do… dziesięciu. Po zakończeniu meczu na rozmowę pod gniazdo został wezwany trener Zbigniew Smółka, ale z zaproszenia Górki nie skorzystał. Nawiązując do późniejszych słów na konferencji byłego szkoleniowca Stali Mielec, ewidentnie komuś zabrakło odwagi i szkoda, że akurat właśnie Smółce. Nieco lepiej z „trudnej sytuacji” wybrnęli piłkarze, którzy podeszli pod sektor, a głos zabrał kapitan Arki – Adam Marciniak, dziękując za wsparcie i zachęcając do dopingu w kolejnych spotkaniach.