Po udanej inauguracji nowego sezonu żółto-niebiescy znajdują się w gronie pięciu zespołów, które startują do drugiej serii gier bez żadnego deficytu. Tak się składa, że w tym samym klubie figuruje ich najbliższy rywal, więc starcie przy Olimpijskiej zapowiada się jako konfrontacja drużyn z czuba tabeli. I choć piłkarze z Górnego Śląska raczej nie utrzymają się w tej czołówce zbyt długo, to jednak na przestrzeni całego roku powinni prezentować się lepiej niż w minionych rozgrywkach, w których przez większość kampanii byli uwikłani w walkę o utrzymanie. Gdynianie po 78 dniach wracają na swój teren, gdzie do boju głośnym dopingiem poniesie ich publiczność. Ekipa Ryszarda Tarasiewicza jest gotowa, by zaprezentować kibicom na Stadionie Miejskim swoje nowe oblicze uzyskane po liftingu między sezonami. Celem bardzo istotne trzy punkty, które pozwolą rozpędzić się na następne kolejki. W sobotę o 17:30 Arka podejmuje przy Olimpijskiej Zagłębie Sosnowiec.

Klub z ul. Kresowej w poprzednich rozgrywkach napsuł żółto-niebieskim wiele krwi. W dwóch potyczkach z czerwono-zielono-białymi Arkowcy ugrali tylko jeden punkt, a przecież to oni do końca rywalizowali o awans do Ekstraklasy, podczas gdy Zagłębie okupowało dolne rejony tabeli. Czy takie będzie jego przeznaczenie również w świeżo otwartej kampanii? Wydaje się, że sosnowiczanie są w stanie tym razem zawalczyć o coś więcej – przy czym mamy tu na myśli bardziej spokojne granie w środku tabeli aniżeli strefę barażową. Faktem jest jednak, że Artur Skowronek, pod którego wodzą widać było poprawę dyspozycji graczy z ul. Kresowej w porównaniu do pierwszej fazy poprzednich rozgrywek, dostał to, co najważniejsze w realiach polskiej piłki – czas. 40-letni szkoleniowiec otrzymał do swojej dyspozycji okres przygotowawczy i kilka tygodni na rzetelne poukładanie swojej drużyny. Z Sosnowca odeszli Joao Oliveira, Wojciech Kamiński czy Quentin Seedorf, którzy mieli mniejszy lub większy wpływ na grę zespołu w minionych miesiącach. W ich miejsce pojawili się zawodnicy, którzy w tym momencie jawią się jako rozsądne transfery przychodzące: Mateusz Kos ze Skry Częstochowa, Sebastian Bonecki z Niecieczy, Maksymilian Rozwandowicz z ŁKS-u, Tymoteusz Klupś z rezerw Lecha czy Marek Fabry z GKS-u Jastrzębie. Postawa podopiecznych Skowronka w wygranym 2:1 inauguracyjnym meczu z Resovią mogła napawać ich kibiców pewnym optymizmem, bo zwłaszcza w ofensywie czerwono-zielono-biali wyglądali przyzwoicie, prezentując szeroki wachlarz rozwiązań. Sosnowiczanie wybiegli na tę potyczkę w tym samym ustawieniu, w którym występowali w minionej kampanii od momentu przejęcia drużyny przez Skowronka, a więc 4-5-1. Między słupkami pojawił się Michał Gliwa, a kwartet defensywny utworzyli Dawid Ryndak, Dominik Jończy, Vedran Dalić oraz Dawid Gojny. Ważną część wyjściowej jedenastki powinien stanowić duet sprowadzonych przed sezonem defensywnych pomocników: Rozwandowicz i Bonecki. Na skrzydłach przeciwko Resovii wystąpili Patryk BryłaMaksym Niemiec, ale bardzo dobrą zmianę dał były piłkarz Arki Maksymilian Banaszewski, więc niewykluczone, że wskoczy on do składu kosztem pierwszego z wymienionych (Niemiec pełni funkcję młodzieżowca, więc usunięcie go z podstawowego zestawienia wymusiłoby kolejne roszady). Mózgiem zespołu wciąż pozostaje Szymon Pawłowski operujący za plecami wicekróla strzelców poprzednich rozgrywek Szymona Sobczaka. Jak to możliwe, że autor 17 goli w minionej kampanii pozostał na kolejny rok w takim mieście, jak Sosnowiec? Są w życiu pytania, na które nie jest łatwo odpowiedzieć. Tak czy inaczej, 29-letni napastnik prawdopodobnie rozpocznie starcie w Gdyni od pierwszej minuty na murawie, choć przeciwko rzeszowianom został zmieniony przez Fabrego, a Słowak już dwie minuty później strzelił gola na wagę trzech punktów. Apetycznie przed sobotnią rywalizacją zapowiadają się pojedynki poszczególnych graczy: snajperów (Karol Czubak vs. Sobczak), playmakerów (wracający po urazie Hubert Adamczyk vs. Pawłowski) czy młodzieżowych skrzydłowych (Kacper Skóra lub Mateusz Stępień i Marcel Predenkiewicz vs. Niemiec). W szeregach Zagłębia wszyscy są zdrowi i gotowi do walki. Humory po inauguracyjnym zwycięstwie dopisują. Rolą Arkowców jest zaburzyć tę sielankę.

Gdynianie w Bielsku-Białej mieli swoje problemy – krótką ławkę (w kadrze meczowej znalazło się tylko siedemnastu graczy) czy toporny początek, kiedy Podbeskidzie zepchnęło żółto-niebieskich na swoją połowę. Piłkarze Tarasiewicza wyszli jednak z tarapatów obronną ręką i zgarnęli pierwszy komplet punktów w sezonie. Cieszy fakt, że coraz pewniej na poziomie I ligi poczyna sobie młodzież – solidne zawody rozegrali w niedzielę zarówno strzelec gola Kacper Skóra, jak i Marcel Predenkiewicz, a w odwodzie są przecież kolejne młode wilki. W sobotę do dyspozycji trenera będzie też Hubert Adamczyk, który z powodu urazu mięśniowego opuścił pierwszą kolejkę. Wysoką formę zaprezentował przy Rychlińskiego Karol Czubak, co buduje nadzieje, że kiedy podstawowy napastnik Arki znajdzie się w sytuacjach podbramkowych, zamieni te okazje na gole. W niedzielę w żółto-niebieskich barwach zadebiutowali Predenkiewicz, Bartosz RymaniakJanusz Gol. Na swoje premierowe występy nadal czekają Adrian Purzycki, Omran HaydaryMarcel Ziemann, choć żaden z nich nie będzie miał łatwo o wywalczenie sobie miejsca w wyjściowej jedenastce. Ostatni z wymienionych przed sezonem wydawał się pewniakiem na lewej obronie, ale w Bielsku świetne zawody rozegrał na tej pozycji Przemysław Stolc i trudno sobie wyobrazić usunięcie go z podstawowego zestawienia. Zagłębie Sosnowiec wygrało w Gdyni tylko raz przy siedmiu triumfach Arki i siedmiu podziałach punktów. W sobotę oczekujemy od żółto-niebieskich ósmego zwycięstwa z tym przeciwnikiem na swoim stadionie. Starcie z sosnowiczanami może być szczególne dla Sebastiana Milewskiego, który przy ul. Kresowej spędził 2,5 roku. Teraz jednak ,,Mileś” współdecyduje o dyspozycji środka pola Arki i musi zrobić wszystko, by poprowadzić zespół do drugiej wiktorii w sezonie.

Poprzedni sezon dla wszystkich w Gdyni skończył się potężnym zawodem, ale jego temat został już zamknięty. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza w pierwszym meczu po powrocie do gry pokazali, że ich ambicje sięgają wysoko, a zawodnicy nie spoczną, dopóki nie osiągną wymarzonego celu. By tak się stało, trzeba będzie prowadzić z ligowymi rywalami walkę wręcz – prawdziwy, bezkompromisowy abordaż. Natomiast zanim do niego dojdzie, należy wzmocnić własny okręt i uczynić z niego twierdzę. Mamy nadzieję, że Stadion Miejski będzie w tym sezonie dla żółto-niebieskich taką właśnie twierdzą, w której seryjnie będą punktować za trzy. Zacząć trzeba już w sobotę. To Arkowcy powinni nadawać ton tej lidze, nie odwrotnie. Od pierwszego do ostatniego spotkania. Kocham tylko Areczkę i jej oddam serce swe!